niedziela, 8 stycznia 2017

Świątynia w Karpaczu

Norweska Świątynia Wang jest zupełnie odmienna  od polskich drewnianych kościółków. Chociaż również cała z drewna, zbudowana podobno bez użycia choćby jednego gwoździa tą samą metodą, którą wikingowie budowali swoje słynne łodzie. Powstała jednak znacznie wcześniej niż wszystkie drewniane kościoły zachowane w Polsce. Nie sposób przegapić tego kościółka wchodząc do Karpacza szlakiem wiodącym na Śnieżkę. Jak wiadomo odczucie piękna zależy od gustu, więc każdy musi sam ocenić czy mu się jakaś rzecz podoba, mnie ten kościółek zauroczył, wydał mi się oryginalny i bajkowy.


Trwa już od XII wieku, a od prawie 160 lat stoi w Karpaczu. Jakimś cudem przetrwała przez wszystkie wojny, nie spłonęła i, podczas gdy wiele innych kościołów murowanych tego okresu nie przetrwało. W czasach kiedy przenoszono ten kościółek znad jeziora Wang  do Niemiec, a później Karpacza Wikingowie najeźdźcy – łupieżcy – żeglarze byli już legendą. Trudno też jednoznacznie stwierdzić ile jest w tym kościółku oryginalnych XII wiecznych elementów, a ile materiałów konserwacyjnych i fragmentów wymienionych podczas napraw.





Przyjemnie jest jednak wchodząc do środka pomyśleć, że przynajmniej niektóre jego części pamiętają legendarnych norweskich żeglarzy. Być może wchodzili kiedyś przez te same drzwi.




O tym, że świątynia jest przyczółkiem Wikingów na Śląsku zdaje się świadczyć wiele elementów wystroju zewnętrznego, które nawiązują do skandynawskiego kultu Odyna. Zwłaszcza gdy spojrzy się na świątynię z boku zwracają uwagę odstające elementy przypominające bukszpryty długich łodzi Wikingów. Można przypuszczać, że w czasach,  gdy budowano ten kościółek wczesne chrześcijaństwo w krajach skandynawskich przeplatało się z wiarą w Walhalię, tworząc swoistą mieszankę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz